Jarosław Nowak
Instruktor Polskiego Związku Alpinizmu
Back

Vernar, wschodnia Słowacja

Wapień. Bywa piękny , pomarańczowy. Bogaty w swej strukturze… Dotykasz z przyjemnością i myślisz sobie z uśmiechem na twarzy; a chłopaki siedzą na jurze… Już oczami wyobraźni widzisz ich zazdrosne miny, gdy razem ładujecie na kampusie a Ty z miną anielską, wspominasz ostatni trip… 😉 Otwierasz oczy i wracasz do rzeczywistości. Bo wapień bywa również szarobury, często ostry a potraktowany majzlem i klejem, brzydki i niewdzięczny. Patrzysz na ten szary, miejscami mocno przewieszony mur i zastanawiasz się… co sprawia że „goście” wracają w to miejsce z uporem maniaka po kilkadziesiąt razy.

Vernar to sporej wielkości mur wapienny położony obok wioski o tej samej nazwie na stoku góry Barbolica we wschodniej Słowacji. Po 20 minutowym ostrym spacerze lasem pod górę, docieramy pod wystawioną stricte do południa ścianę, z około 50 drogami w przedziale 6a do 8c. Dróg łatwych jest jak na lekarstwo, większościowy udział mają tutaj trudniejsze pozycje. Wapień jak można się już domyśleć, szary, dość ubogi miejscami jeśli chodzi o rzeźbę; dominują krawądki, dziurki, ryski i niestety wytwory rąk ludzkich. Sporo dróg jest kutych, podrasowanych klejem i spreparowanymi chwytami… Przykładem jest tutaj klasyk rejonu, Sika (7c+) witająca nas na swoim przewieszonym starcie sporej wielkości klejonymi, mało estetycznymi chwytami. Rzeźbiona z finezją kafara można by rzec, lecz o dziwo wspinaczkowo droga bardzo ciekawa. Takich pozycji jest więcej. Normalnie jako zadeklarowany wróg kucia i klejenia napisałbym niestety. Ale w przypadku tego miejsca sprawa nie jest tak czarno biała jakby się wydawało. Podobnie jak Rożnów dla Sącza, tak Vernar jest swoistego rodzaju ładownią dla mocniejszych zawodników z położonego niedaleko Popradu. Gdyby nie preparowanie, dróg było by tutaj pewnie z 15, może ciut więcej. W większości jest to jednak tak wszystko wykonane, że czasem ciężko się zorientować co jest naturalne a co nie… Skała sama w sobie nie przedstawia tutaj takich walorów estetycznych jak np. znany nam powszechnie Rezerwat Prządki. Z drugiej strony patrząc, kute to kute, natury nie da się doścignąć a każda ingerencja w skałę pozostawia głębokie ślady, także na psychice. Na mojej na pewno. Pozostaje więc albo zaakceptować miejscowe reguły albo poszukać innego miejsca. Mieszane uczucia chciało by się rzec… Na szczęście kilka miejscowych perełek swoją urodą koi ciut te dylematy. Krasavica, Krasavica Direct (7a+/7b), Ligretto (7a+) czy Linea Magica (8b), mogły by być dobrymi pozycjami w wielu bardziej zdawało by się „markowych” rejonach.

Ponieważ mamy tutaj do czynienia z południową wystawą, najlepszym okresem na wspinanie jest wczesna wiosna i późna jesień. Da się również zimą, wielokrotnie udawało mi się trafić na znośne warunki w połowie stycznia, jednak tutaj już bywa loteryjnie. Jeśli trafimy na brak słońca, wiatr o kierunku stycznym do ściany… i zalane lub pozamarzane przewieszenia… to czeka nas niezły hardcore albo powrót do domu z podkulonym ogonem. Na pewno jednak nie polecam lata… Wtedy miejscówka ta robi się istnym rajem dla kochających wrzątek masochistów.

Czy warto? Trudno tak naprawdę powiedzieć. Każdy powinien wyrobić sobie swoje własne zdanie, ja jednak jestem jednym z tych „gości” którzy wrócą tam jeszcze nie raz…

Jarek Nowak
Jarek Nowak
https://www.kursy-wspinaczkowe.pl